Missguided to jedna z najczęściej wyszukiwanych przez Polaków marek w Google oraz jedna z najpopularniejszych marek fast fashion w Europie – nowości na stronie sklepu pojawiały się dwa razy w tygodniu. Jednak od końca maja klienci sieciówki mają spory problem z dokonaniem zakupów, czy zwrotów odzieży. Strona Missguided przestała istnieć, a na wcześniej aktywnie prowadzonych social mediach (ponad 9 milionów obserwujących na Instagramie) przestały pojawiać się posty.
Od kilku miesięcy powszechnie wiadomym jest, że Missguided jest zadłużone w milionach funtów. Jesienią ubiegłego roku sklep internetowy przed upadkiem uratował inwestor detaliczny Alteri, wspierany przez firmę inwestycyjną Apollo. Jednak w grudniu Alteri ogłosił zwolnienia w ramach planu naprawczego. Zatrudnienie może stracić 400 pracowników, na skraju bankructwa stoją też trzy fabryki, którym marka zlecała szycie swoich produktów. Jeden z dostawców odzieży, JKS Fashions z Manchesteru, 10 maja złożył wniosek o przymusową upadłość Missguided. Lokalny sąd ma rozpatrzyć sprawę w lipcu.
Czy obserwujemy upadek kolosa na glinianych nogach? Niekoniecznie. Zarząd marki szuka potencjalnego kupca, nieoficjalnie zainteresowana jest firma JD Sports i przepotężny chiński e-commerce – Shein.