Scena muzyki elektronicznej w Polsce tętni życiem jak nigdy wcześniej! Kluby i festiwale pełne są ludzi spragnionych dobrej muzyki i niezapomnianych wrażeń. Za konsolą stoją ci, którzy tworzą magię -DJ-e i producenci, którzy sprawiają, że każda noc staje się wyjątkowa. Postanowiliśmy przeprowadzić serię wywiadów z najlepszymi z nich, żebyście mogli bliżej poznać ich świat i dowiedzieć się, co kryje się za ich sukcesem.
Dziś pogadamy z Deaf Can Dance / jensky!
Moja przygoda z DJ-ingiem zaczęła się trochę przypadkiem. Miałem wtedy około 20 lat, gdy zadzwonił do mnie kumpel i zapytał, czy nie chciałbym pójść na kurs DJ-ski, który organizowali jego znajomi. Odruchowo odpowiedziałem, że chyba nie dam rady, bo przecież noszę aparaty słuchowe. Nie pamiętam już dokładnie procesu myślowego, który we mnie zaszedł, ale trwał on ponad godzinę… i coś mnie jednak przekonało, żeby spróbować. I tak zaczęła się moja muzyczna podróż, która trwa już 20 lat.
A dlaczego w ogóle zostałem DJ-em? Bo w sumie… zawsze nim trochę byłem. Już jako 10-latek tworzyłem swoje pierwsze składanki na kasetach, nagrywając utwory z CD i radia. Pamiętam, że każda kaseta miała swoją kategorię: “Szybkie”, “Średnio-szybkie” i “Wolne” — taki mój pierwszy “cratedigging” i selekcja. 🙂 I kiedy teraz o tym myślę, to chyba już wtedy nieświadomie napisałem scenariusz na swoje dalsze muzyczne życie.
Co ciekawe, te wszystkie miksy i składanki robiłem głównie dla siebie. Chciałem mieć coś, czego mógłbym słuchać bez końca, bez przerywania, po swojemu. I tak właściwie zostało do dziś.
2. Pamiętasz swój pierwszy występ? Jakie emocje Ci wtedy towarzyszyły?
Świetnie pamiętam swój pierwszy występ poza Krakowem — to było w 2006 roku, w legendarnym już klubie Obsesja w Lublinie. Byłem wtedy strasznie zestresowany, bo nie miałem pojęcia, jaki klimat muzyczny tam panuje, a do samego Lublina też trafiłem pierwszy raz w życiu.
Publiczność okazała się dość eklektyczna — głównie młodzi ludzie w czapeczkach i ortalionowych kurtkach, więc totalnie nie wiedziałem, w którą stronę pójść z muzyką. Na dodatek, gdy wszedłem na scenę, zobaczyłem Pioneer CDJ 100 — sprzęt, na którym nigdy wcześniej nie grałem. A one nie posiadają wyświetlania BPM-ów, więc trochę się zastanawiałem, czy ja w ogóle dam radę.
Na szczęście jakoś przetrwałem — nie pamiętam już, co dokładnie wtedy zagrałem, ale wyszło na tyle dobrze, że kiedy wróciłem do Lublina po kilku latach, zarówno ludzie z publiki, jak i obsługa klubu, wciąż mnie kojarzyli z tamtego pierwszego gigu.

3. Jak przygotowujesz swoje sety? Czy działasz spontanicznie, czy tworzysz dokładny plan na każdy występ?
Nie gram gotowych setów – to po prostu nie moja bajka. Próbowałem kilka razy, ale szybko zrozumiałem, że to nie dla mnie. Przygotowanie repertuaru na ważną imprezę pochłania mi sporo czasu. Wyobrażam sobie scenę, klimat miejsca – czy to plenerowy festiwal, czy nocny klubowy vibe. Mam na tym punkcie lekkiego bzika, bo wierzę, że takie detale robią różnicę.
Dopasowuję się do przestrzeni, świateł, nagłośnienia i atmosfery lokalu. Na rekordboxie przygotowuję sobie zestaw 150–200 utworów – wiem, jak zacznę i czym skończę, ale cała reszta to czysta improwizacja. Nie mam potrzeby ćwiczyć w domu, bo dla mnie granie to żywioł i adrenalina. Czasem coś nie wyjdzie, ale gdy wszystko zagra, jak trzeba – radocha jest ogromna.
4. Jaką rolę w Twoich występach odgrywa publiczność? Czy dostosowujesz swoje sety w zależności od ich reakcji?
Wydaje mi się, że mam dobre wyczucie parkietu i energii ludzi, dlatego zawsze staram się wpasować w atmosferę panującą w klubie. Jeśli parkiet nie jest pełny, unikam na siłę grania energetycznych kawałków. Dla mnie niektóre utwory działają najlepiej tylko wtedy, gdy na parkiecie panuje odpowiedni vibe.
Uwielbiam, gdy publika zatraca się w moich setach, a ja mogę zabrać ich w podróż do innego wymiaru, nie ograniczając się tylko do dobrej zabawy. Zawsze zwracam uwagę na jedną lub dwie osoby z pierwszej linii, które stanowią dla mnie wyznacznik tego, jak bawi się reszta.

5. Czy masz swoje ulubione utwory lub artystów, które zawsze znajdują miejsce w Twoich setach?
Mam wiele ulubionych numerów, szczególnie w mojej winylowej kolekcji, które rzadko lub nigdy jeszcze nie zagrałem. Dla mnie nie chodzi tylko o świetną muzykę – te płyty to jak życiowe pocztówki, które mają dla mnie osobiste znaczenie. Część z nich nie została jeszcze odtworzona, ponieważ traktuję je jako coś wyjątkowego, coś, co mam zamiar zagrać tylko w odpowiednim momencie, kiedy wszystko się zgra. To rodzaj muzycznego rytuału – chcę, żeby te numery miały swoją dodatkową moc, gdy zabrzmią w odpowiednich okolicznościach. Więc jeśli kiedykolwiek usłyszycie jeden z tych utworów w moim secie, będziecie wiedzieć, że to naprawdę wyjątkowy moment. Wymienię kilka pozycji z mojej kolekcji, które są bliskie mojemu sercu:
The Other People Place – Let Me Be Me [Warp]
Leafar Legov – Our Love Is Strong [Giegling]
Maara – Forget The World [X-Kalay]
Skee Mask – Matchpoint [Ilian Tape]
Unknown Artist – Untitled A2 [ALINE Brooklyn]
6. Jak wygląda Twój proces odkrywania nowej muzyki? Gdzie najczęściej szukasz inspiracji i nowych brzmień?
Szukam nowych inspiracji zarówno przeglądając nowe wydawnictwa na Bandcampie, jak i playlisty oraz sugerowane algorytmy z YouTube i Spotify. Przeglądam również swoją selekcję z ostatnich 20 lat. Mam też masę muzyki na dyskach, którą zbierałem od czasów, gdy pojawiły się mp3. Czasami jestem zaskoczony, jak dziwne rzeczy słuchałem będąc młodym. Do dzisiaj nie przesłuchałem całości moich zbiorów. Zajmie mi to trochę czasu. 🙂
7. Czy pamiętasz swój najbardziej wyjątkowy występ? Co go wyróżniało?
Najmilej wspominam kilka wyjątkowych występów w Gruzji i na Islandii — to były miejsca z niesamowicie kameralnym, wręcz domowym klimatem. Na Islandii grałem na farmie dla około dwustu osób z czego jedna czwarta to DJe. Ludzie tańczyli bez butów na dywanach, wokół kanapy, na której grałem siedząc, a za oknami rozciągały się widoki na lodowce i góry. Czułem się, jakbym był częścią jakiegoś magicznego niekończącego się snu.
Z większych występów szczególnie ważny był dla mnie ten w Poznaniu, w Starej Rzeźni, podczas imprezy Circus Inferno. Miałem wtedy przyjemność zagrać przed Mano Le Tough, dla pełnej sali. Niesamowite instalacje i wizualizacje tworzyły tam zupełnie inny świat, a moje trzygodzinne granie tak dobrze “siadło”, że do dziś ludzie wspominają ten set.
8. Jak oceniasz rozwój polskiej sceny klubowej? Czy widzisz w niej jakieś zmiany, które szczególnie Cię cieszą?
Mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony nasza scena klubowa mocno się rozwinęła przez te 20 lat, odkąd zacząłem – są rzeczy, z których możemy być dumni, ale i takie, które wciąż kuleją. Fajnie, że młodzi mają dziś łatwiejszy dostęp do klubów i festiwali, które kiedyś były poza zasięgiem. To oni są przyszłością i często pokazują poziom wyższy niż niejedna “wielka” postać.
Super, że na scenie pojawia się więcej kobiet – kiedy zaczynałem, proporcje wyglądały zupełnie inaczej. Coraz częściej jesteśmy też zauważani za granicą, co cieszy, ale trochę szkoda, że wielu artystów musi szukać sukcesu poza Polską zamiast u nas. Dla młodych to może być demotywujące. Zamiast ich ograniczać, powinniśmy ich wspierać i dawać dobry przykład – jako scena i jako branża.
9. Jakie są Twoje największe wyzwania jako DJ na polskiej scenie?
Kiedy zaczynałem jako młody DJ, nawet nie przyszło mi do głowy, że po 20 latach nadal będę borykał się z tymi samymi dylematami. A jednak – wciąż działa zasada “jak zagrasz tam, to nie zagrasz tutaj”, “jak się z nimi trzymasz, to my już nie pogadamy”.
Dwadzieścia lat temu scena też była podzielona na różne grupy, które może i nie współpracowały, ale przynajmniej nie rzucały sobie kłód pod nogi. Dziś mam wrażenie, że bardziej niż kiedykolwiek trzeba lawirować między tym, co “wypada”, a co już nie, z kim można, a z kim nie wypada się pokazać. I to chyba najsmutniejszy aspekt tego wszystkiego.
Bo przecież marzyłoby się, żeby największym wyzwaniem była muzyka, rozwijanie swojej pasji, tworzenie czegoś pięknego, co zmienia ludzi i świat dookoła. Chciałbym, żebyśmy jako branża potrafili spojrzeć szerzej, działać inaczej niż reszta społeczeństwa, a nie tylko rozgrywać te same stare układy.
10. Jak oceniasz aktualne trendy w muzyce elektronicznej? Czy któreś z nich szczególnie na Ciebie wpływają lub Cię inspirują?
Nigdy nie goniłem za trendami. Może gdybym trzymał się jednego gatunku, moja kariera wyglądałaby inaczej, ale to nie byłbym ja w 100%, taki true self. Zawsze przychodził moment, kiedy czułem, że jedna stylistyka to za mało, i zaczynały mnie wciągać nowe brzmienia oraz całe kultury, które wokół nich powstawały.
Cieszy mnie jednak to, że house i techno z lat 90. wracają z podwójną mocą. Te kawałki wciąż brzmią świeżo, a niektóre wręcz wyprzedziły swoje czasy. Lubię wrzucać je do setów – mają w sobie coś, co budzi nostalgię i dodaje magii na parkiecie.
11. Jakie są Twoje ulubione gatunki muzyczne, które najlepiej opisują Twoje sety?
To chyba jedno z tych pytań, na które wielu promotorów i bookerów chciałoby znać gotową odpowiedź. 🙂
Sam wiem, że przez te 20 lat za deckami przewinęło się u mnie mnóstwo różnych gatunków — ale zawsze z czystej zajawki. Zaczynałem od tech trance’u i hardstyle’u, potem było progressive house, minimal, techno, a dziś to często różne odmiany house’u i downtempo. Dla mnie jednak gatunek nigdy nie był kluczowy. Najważniejsze jest brzmienie i emocje, które niesie ze sobą dany numer.
Uwielbiam budować sety pod konkretny klimat, na przykład na wschód czy zachód słońca — wtedy stawiam na hipnotyczne dźwięki, głęboki bas i nutkę groove’u. Gdyby ktoś mnie zapytał: “klimat czy energia?” — bez wahania odpowiem: klimat!
12. Których polskich DJ-ów lub DJ-ek poleciłbyś naszym czytelnikom do śledzenia i dlaczego?
Na naszej scenie jest naprawdę mnóstwo utalentowanych artystów, z których każdy wnosi coś wyjątkowego. Ale jeśli miałbym wyróżnić kogoś szczególnie, to chciałbym zwrócić uwagę na newcomerów, bo to oni często wnoszą świeże spojrzenie i nową energię.
Gdybym miał przyznać tytuł odkrycia roku, to chyba nie umiałbym wskazać jednej osoby — dałbym go ex aequo tym niesamowitym artystkom: uiava, Dia G, Mambi Dexter i Kari.
Z dużym szacunkiem patrzę też na kierunek, w którym zmierza duet Ikarvs — robią świetną robotę. Bardzo cenię sobie też sety i selekcję takich osób jak Loa Szala, Matri3ek, daisy cutter, Nowosad, Sept, Hekato, MKO czy kEczuP — każdy z nich ma swój unikalny vibe.
No i muszę wspomnieć o absolutnie magicznych, domowych (a nie klubowych) playlistach BEXA / Frau Kochmann — uwielbiam je! Mam nadzieję, że kiedyś podzieli się nimi szerzej, bo to prawdziwe perełki. 🙂

13. Jakie są Twoje 3 ulubione kluby w Polsce i dlaczego?
Nie ma ich może zbyt wiele, ale każdy z działających klubów ma w sobie coś wyjątkowego. Wielki szacunek dla wszystkich miejsc, które mimo niełatwych czasów wciąż walczą o przetrwanie i tworzą przestrzeń dla muzyki i ludzi.
Chciałbym wyróżnić trzy kluby, które — moim zdaniem — prowadzą osoby z ogromną pasją (co oczywiście nie znaczy, że inni jej nie mają!):
Monkey Love – Warszawa — to miejsce, w którym wszystko jest przemyślane od A do Z, szczególnie jeśli chodzi o komfort grania. Ludzie stojący za klubem przykładają ogromną wagę do tego, jak czują się artyści, a atmosfera jest tak intymna i ciepła, że każdy czuje się tam jak u siebie. No i muszę to powiedzieć — najpiękniejsza konsola DJ-ska w Polsce!
Crackhouse / Drugi Dom – Trójmiasto — jako że pochodzę z Gdyni i mam tam babcię, trójmiejska scena zawsze miała specjalne miejsce w moim sercu. Bardzo cenię i wspieram działania obu ekip. Jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia było, żeby takie miejsca w ogóle tam powstały. A dziś? Trójmiasto solidnie pokazuje na jest ważnym przystankiem na klubowej mapie Polski. Widać, że za tym wszystkim stoją ludzie z ogromnym sercem.
Ciało – Wrocław — klub, który od początku trzyma się swojej drogi, stawia na nietuzinkowych artystów i świetnie dba o program. Bardzo podoba mi się też sposób, w jaki traktują swoich rezydentów — każdy z nich naprawdę współtworzy to miejsce i nadaje mu charakter. Czuć, że tam liczy się wspólnota, a nie tylko “kto zagra”.
Każde z tych miejsc to coś więcej niż klub — to społeczność, energia i serce włożone w każdy weekend.
14. Jakie jest Twoje podejście do korzystania z nowych technologii w DJ-ingu? Czy wprowadzasz do swoich występów jakieś innowacje?
Technologia od zawsze odgrywała dla mnie dużą rolę, zwłaszcza jeśli chodzi o aparaty słuchowe, które pozwoliły mi w końcu grać bez irytujących sprzężeń. W czasach, gdy wszyscy spierali się, co lepsze — winyl czy mp3, sync czy “taśma profesjonalna” — można powiedzieć, że trochę “oszukiwałem”, bo korzystałem z rozwiązań, które ułatwiały mi życie za deckami. Choć z drugiej strony, przez pierwsze 10 lat grałem bez aparatów słuchowych, więc może wtedy byłem bardziej “truskul”. 😉
Dla mnie technologia to nie tylko ułatwienie, ale też narzędzie, które może rozwijać kreatywność. Często słyszę obawy, że technologia kiedyś zastąpi ludzi za konsoletą, ale ja myślę inaczej — widzę w niej szansę na nowe możliwości. Wyobrażam sobie na przykład sztuczną inteligencję, która pomaga DJ-om odnajdywać nowe kawałki, analizuje ich gust albo… gra z nimi b2b!
Traktuję takie rzeczy jak wyzwanie, a nie zagrożenie. Bo DJ-ing i produkcja to nie tylko wybór muzyki, ale też umiejętność adaptacji do tego, co nowe i nieznane. I to jest w tym wszystkim najciekawsze.
15. Jakie są Twoje plany na przyszłość? Czy myślisz o eksperymentowaniu z nowymi gatunkami lub projektami?
Jakiś czas temu obiecałem sobie, że chciałbym móc żyć z muzyki do końca życia — w jakiejkolwiek formie. Jeśli to się uda (a wierzę, że sky is the limit!), to pewnie pojawią się nowe pomysły i projekty, o których nawet teraz jeszcze nie myślę.
Na pewno marzy mi się, żeby w końcu złapać bakcyla na produkcję muzyki. Jest dużo projektów, które od lat kurzą się na dysku, i spróbować podejść do tego na poważnie, a nie tylko “dla zabawy”. Chcę sprawdzić, co z tego wyjdzie, gdy dam temu całą swoją uwagę.