Koniec roku to czas podsumowań. Wielu z nas z ekscytacją dzieli się swoimi statystykami z platformy Spotify, prezentując najczęściej słuchanych artystów, ulubione utwory i godziny spędzone na odkrywaniu muzyki. Ale czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się, jak działa ta gigantyczna platforma od wewnątrz? Czy rzeczywiście wspiera rozwój muzyki i artystów, czy może ukrywa coś, co powinno nas niepokoić?

Jak pokazuje śledztwo Liz Pelly opublikowane w „Harper’s Magazine”, Spotify stosuje praktyki, które mogą całkowicie zmienić sposób, w jaki odbieramy muzykę. Bohaterami tej układanki są ghost artists, czyli artyści-widma — nieznane postaci bez biografii i historii, które szturmem podbiły najbardziej popularne playlisty platformy.

Kim są artyści-widma?

Zjawisko „ghost artists” pojawiło się w branży muzycznej już kilka lat temu, ale dopiero ostatnie dochodzenia odsłoniły jego skalę. Muzyka tworzona przez anonimowych kompozytorów zalewa Spotify, wypełniając playlisty takie jak „Chill Vibes”, „Peaceful Piano” czy „Deep Focus”. Utwory te, choć z pozoru neutralne i relaksujące, mają jedną wspólną cechę — są tanie w produkcji, a ich twórcy są niemal niemożliwi do zidentyfikowania.

Za tym zjawiskiem stoją firmy producenckie, takie jak szwedzka Epidemic Sound. Ich muzyka, pierwotnie przeznaczona do reklam i seriali, z łatwością wkracza na listy Spotify. Utwory zdobywają miliony odtworzeń, ale prawdziwi artyści nie czerpią z tego niemal żadnych korzyści. Nawet jeśli są autorami tej muzyki, muszą podpisywać kontrakty rezygnujące z praw do swoich dzieł.

Spotify i strategia Perfect Fit Content (PFC)

Spotify oficjalnie zaprzecza tworzeniu własnej muzyki, ale jak wynika z raportu, platforma aktywnie promuje „ghost artists” w ramach programu Perfect Fit Content (PFC). Jego celem jest wypełnianie popularnych playlist muzyką tańszą w licencjonowaniu, co pozwala firmie ograniczać koszty wypłat dla artystów.

Byli pracownicy Spotify ujawnili, że edytorzy playlist byli naciskani, by dodawać utwory PFC na najbardziej popularne listy odtwarzania. Na początku proces ten był subtelny, ale z czasem zmienił się w obowiązek. W 2023 roku około 150 playlist, takich jak „Ambient Relaxation”, „Morning Stretch” czy „Deep Sleep”, było niemal całkowicie wypełnionych utworami tworzonymi przez artystów-widma.

Dlaczego Spotify to robi?

Jak każda firma technologiczna, Spotify stawia na maksymalizację zysków. Skoro wielu użytkowników traktuje muzykę jako tło, firma postanowiła na tym skorzystać. Po co płacić pełne tantiemy prawdziwym artystom, skoro można zastąpić ich utworami, które są produkowane na zamówienie, bez potrzeby wypłaty wysokich wynagrodzeń?

Według byłych pracowników firmy, utwory PFC były określane jako „muzyka poprawiająca marże zysku”. Im mniej znany artysta, tym niższe koszty. Spotify zyskało pełną kontrolę nad tym, co trafia na listy odtwarzania, manipulując tym samym rynkiem muzycznym i zmieniając sposób, w jaki postrzegamy muzykę.

Konsekwencje dla artystów

Dla niezależnych muzyków konsekwencje są druzgocące. Zamiast trafiać na najpopularniejsze playlisty, są wypierani przez anonimowe utwory stworzone pod konkretne zapotrzebowanie rynkowe. Ci, którzy decydują się na współpracę z firmami takimi jak Epidemic Sound, często podpisują niekorzystne umowy, które odbierają im prawa do własnych dzieł.

Proces tworzenia muzyki w ramach PFC przypomina taśmową produkcję. Muzycy są wynajmowani na sesje nagraniowe, gdzie muszą tworzyć utwory w ekspresowym tempie, nie mając żadnego wpływu na ich dalszy los. Jeden z muzyków współpracujących z Epidemic Sound porównał to doświadczenie do „pracy na akord” — szybka produkcja, szybki zysk, ale bez jakiegokolwiek emocjonalnego zaangażowania.

Czy algorytmy zniszczą muzykę?

Jeśli ten trend będzie się utrzymywał, możemy być świadkami całkowitej marginalizacji prawdziwych artystów na rzecz masowej produkcji muzycznej sterowanej przez algorytmy. Spotify już teraz eksperymentuje z wykorzystaniem sztucznej inteligencji do tworzenia muzyki, co stawia pod znakiem zapytania przyszłość wielu zawodów artystycznych.

Model PFC pokazuje brutalne realia rynku muzycznego: wygrywają ci, którzy potrafią produkować najwięcej utworów za najniższą cenę. Prawdziwi artyści stają się jedynie narzędziami w grze, w której zasady ustala korporacyjna machina.

Czy świat muzyki to jeszcze przestrzeń dla twórców, czy może korporacyjna maszyna generująca dźwięki na potrzeby algorytmów?

W erze cyfrowej musimy zadać sobie pytanie, czy chcemy być biernymi odbiorcami playlist kontrolowanych przez korporacje, czy aktywnymi odkrywcami prawdziwej muzyki. Statystyki Spotify mogą być ekscytujące, ale rzeczywistość stojąca za nimi jest bardziej skomplikowana niż nam się wydaje.